Pewien zajączek młody
pełen wdzięku i urody,
pasł się na zielonej łące
w porannym słońcu błyszczącej.
Ponieważ był grzeczny i miły,
zwierzęta go wszystkie lubiły.
Korzystając więc ze swobody
oraz pięknej pogody,
hasał już o słońca wschodzie,
z każdym w przyjaźni i zgodzie.
Przerwało to psów szczekanie,
głosy trąb, gałęzi łamanie.
Przestraszył się zajączek srodze:
"natychmiast stąd odchodzę".
Przeskoczywszy przez drogę
w sercu nadal czuł trwogę,
gdyż psów słyszał szczekanie
i myśliwych wołanie:
O, koń ! Tak, on mnie obroni -
prosi o pomoc, by umknąć pogoni.
Szczerze cię lubię niebożę,
lecz tam wół - niech on ci pomoże.
Ratuj przyjacielu! - w oczy wołu zerka.
Pomoc może moja jest teraz niewielka,
lecz bardzo się śpieszę - jałowica czeka,
a przez ciebie cenny czas mi tu ucieka.
Ukryć się tu w trawie, każdy przecież może,
a poza tym kozioł z chęcią ci pomoże.
Ruszył więc do kozła prosi, lamentuje:
wiesz że twój widok bardzo mnie raduje
i chętnie bym pomógł,
lecz grzbiet mój jest twardy,
owca ci pomoże, ty nie czuj pogardy.
- Pewnie bym pomogła ci w twojej niedoli,
lecz sam wiesz najlepiej, ja biegam powoli.
Dogonią nas szybko i wbrew naszej woli
zginiemy w męczarniach i bardzo powoli.
Lepiej poproś ciele, pasie się na łące,
posłuchał owcy- prośby śle gorące.
Jakże ja mam to zrobić, skoro starsi nie chcieli,
niechaj ci ktoś inny pomocy udzieli.
Kiedy wszystkie próby ratunku upadły
w gronie dobrych przyjaciół, psy zająca zjadły.
Temat utworu został zaczerpnięty z wiersza I. Krasickiego